WIENIAWA – DŁUGOSZOWSKI Bolesław, generał, adiutant marszałka Piłsudskiego, dowódca 2 Dywizji Kawalerii, ambasador w Rzymie.

Bolesław Wieniawa Długoszowski, niedoszły ambasador RP w Hawanie, rankiem 1 lipca 1942 roku spadł z tarasu 5 piętra budynku w Nowym Jorku i poniósł śmierć. Do dziś okoliczności tego zdarzenia budzą wiele niejasności. Karol Estreicher w swoim dzienniku zanotował wówczas dość nieprzychylne zmarłemu podsumowanie: „Wszystkie dawne grzechy i pijatyki, i hulanki wydały owoce na starość. Skoczył oknem. Umarł, jak żył- nieodpowiedzialnie”.

Generał Bolesław Wieniawa – Długoszowski w okresie II RP, jako stały bywalec wielu modnych warszawskich restauracji (m. in.: Małej Ziemiańskiej, Adrii, Oazy) był obiektem licznych opowieści i anegdot dotyczących jego barwnego życia towarzyskiego. W Kutnie pierwszy kawalerzysta II RP miał również swoje ulubione miejsca. Okazję do wizyt generała w Kutnie dostarczały popularne w latach 30. tych defilady i rewie wojskowe. 15 sierpnia 1934 roku, z okazji Święta Żołnierza, na terenie wojskowym w Malinie odbyła się rewia wojskowa 2 Dywizji Kawalerii, a po południu w Kutnie zorganizowano zawody konne na boisku wojskowym przy ul. Narutowicza. Wieczorem kutnowskie restauracje i kasyna pełne były świętujących żołnierzy. Za najbardziej prestiżowy lokal w mieście uchodziła Restauracja Staropolska prowadzona przez braci Sulimierskiech Jana i Adama. Restauracja, oprócz stolików w sali głównej, posiadała wydzielone gabinety z koniecznością wcześniejszej rezerwacji. Kelnerzy ubrani byli w smokingi, a gościom do konsumpcji przygrywał zespół muzyczny. Bywalcami restauracji byli wyłącznie ziemianie i bogata inteligencja miejska. Na piętrze, nad restauracja mieściło się kasyno oficerskie. Specjalnie dla generała swoje wyroby przyrządzał mistrz wędliniarski Teodor Kamiński. B. Wieniawie – Długoszowskiemu szczególnie do smaku przypadły kutnowskie „gorące serdelki”, które na specjalne życzenie generała przyrządzał rzeźnik. Po nocnych biesiadach, zakrapianych alkoholem, „pierwszy ułan II RP” miał w zwyczaju wychodzić na ulice Kutna i strzelać na widok przodowników policji.

dr Jacek Saramonowicz