Berlińskie wybryki „kutnowskiego księcia” Witolda Mniewskiego

W ramach represji po powstaniu listopadowym car Mikołaj I zlikwidował Uniwersytet Warszawski. Synowie zamożnych rodzin szlacheckich z Królestwa Polskiego podejmowali studia na uczelniach zagranicznych, w tym na najbardziej prestiżowym Uniwersytecie Berlińskim. W całym XIX wieku przez uczelnię berlińską przewinęło się kilkuset polskich studentów. Wśród nich był również student z Kutna Witold Mniewski, który zasłynął w Berlinie z ekscentrycznego zachowania.

Witold był jedynym synem Feliksa i Walentyny Mniewskich i jak twierdził Jan Moszyński, największy wpływ na  jego wychowanie miały matka Walentyna i babka Franciszka „…Nie całkiem jego wina, że dane od Boga talenta zmarnował. Niesumienność wychowawców, słabość babki i matki dla ukochanego jedynaka, wiele złego zrobiły. Swawola jego często nie znała granic…”. Jan Moszyński, opisując dzieje rodziny Mniewskich, podał liczne przykłady ekscentrycznych zachowań „kutnowskiego księcia”, jak określano Witolda Mniewskiego. Skłonności do różnych figli Witold przejawiał już w młodości, kiedy to na oczach zgromadzonych gości w pałacu kutnowskim: „Niecierpiący przymusu panicz zrzucił z siebie gwałtownie odzież, wskoczył do bali, lecz gdy go wodą oblano, dał susa do drzwi i uciekając przed dalszym ciągiem toalety, przeleciał przez salony w postaci Amora bez skrzydeł i bez figowego liścia…”.
Jeden z publicystów opisujących, życie polskich akademików w Berlinie w latach 40. tych XIX wieku tak pisał o W. Mniewskim: „Młodzieniaszek ten nie bez iskry osobistych przymiotów, a nawet serca i instynktów szlachetnych, gdy mu dano w pierwszej młodości najlekkomyślniejsze wychowanie i puszczono samopas, rozpoczął swój ekscentryczno – hulaszczy żywot nad Sprewą” i zasłynął tam „z licznych hulanek i kosztownych figlów, które często nawet policja musiała tłumić”.
„Kutnowski książę” zajmował apartament na piętrze kamienicy w reprezentacyjnej dzielnicy Berlina. W jego mieszkaniu odbywały często libacje i podczas jednej z nich pijany „student” z Kutna, ubrany w strój baszy tureckiego wyszedł na balkon i zapaliwszy fajkę, zaczął łamaną niemczyzną przemawiać do licznie zgromadzonego tłumu Berlińczyków. Następnie, wyciągając z wyładowanych srebrnymi monetami kieszeni szlafroka, zaczął nimi rzucać w kierunku zgromadzonych pod balkonem mieszkańców. Podczas zdobywanie monet doszło do przepychanek i bijatyk, a „z mnóstwa nosów płynęła krew”. Policja nie była w stanie zaprowadzić porządku i dopiero wezwany na pomoc oddział żołnierzy opanował sytuację. Z powyższy incydent na W. Mniewskiego nałożono wysoką karę pieniężną.
Kolejnym „studenckim” wybrykiem panicza z Kutna było wynajęcie wszystkich powozów i dorożek w Berlinie w czasie jednego ze świąt, aby uniemożliwić Berlińczykom wyjazdy poza miasto na wycieczki. W pierwszym powozie korowodu pojazdów jechał sam W. Mniewski z kolegą, natomiast w drugim (przeszklonym) jego pudel. W ten sposób Dziedzic dóbr kutnowskich jeździł po Berlinie cały dzień, uniemożliwiając mieszkańcom miasta możliwość wynajęcia pojazdów. Kolegów do wspólnych nie było wielu, gdyż: „ …nader mało było takich, którzy mieli odwagę chociażby tylko korzystać z koleżeństwa Mniewskiego. Pomimo krewkości, młodzież ówczesna była za szlachetna, aby się brukać w tym kale, niegodnym imienia polskiego”.
W następnych latach, zwłaszcza po śmierci babki i matki oraz po rozwodzie z pierwszą żoną Joanną Słubicką, Witold Mniewski rzucił w wir podróży i hazardu. Potrafił przegrywać wielkie sumy w karty w ciągu jednej nocy i jak pisał Jan hrabia Moszyński „… Dużo podróżując po świecie, polując na lwy w Afryce ze sławnym myśliwym Gerardem, „Książę Kutnowski” (le prince de Kutno) jak go nazywano zagranicą wygrywał i przegrywał kolosalne sumy w Paryżu, w Wiedniu, w Monte Carlo. …W jednym z pierwszych klubów (w Paryżu) przegrał 200 000 franków, w innym jeszcze więcej…”.

dr Jacek Saramonowicz