Afera poborowa w Kutnie z naczelnikiem powiatu w roli głównej

Pobór do wojska carskiego uważany był przez Polaków jako zesłanie na Sybir, gdyż często rekruci z ziem polskich trafiali do odległych stron Cesarstwa Rosyjskiego, a służba wojskowa trwała początkowo 25 lat. Wielu potencjalnych rekrutów próbowało uchronić się przed poborem, uciekając się do różnych metod: od symulowania choroby po wręczanie łapówek członkom komisji poborowej. Takie metody stosowano również w Kutnie. Proces przeciwko skorumpowanym członkom komisji kutnowskiej toczył się w Warszawie w 1888 roku.

Zaciąg wojskowy do Armii Carskiej składał się z dwóch części: spisu i poboru. Każdego roku burmistrzowie i wójtowie na podstawie ksiąg ludności przygotowywali listy imienne mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat. Poboru dokonywały komisje konskrypcyjne działające w poszczególnych powiatach. W skład komisji wchodzili: naczelnik powiatu jako prezes, pomocnik naczelnika do spraw policyjnych, lekarz powiatowy, komisarz do spraw włościańskich oraz jako członkowie niestali burmistrzowie bądź wójtowie. Rekrutów dzielono na cztery kategorie i dokonywano losowania, Po skompletowaniu określonego kontyngentu odsyłano rekrutów do miasta gubernialnego. W 1874 roku wprowadzono reformę systemu rekrutacji i powszechny obowiązek służby wojskowej (czynnej na okres 6 lat i rezerwy trwającej 9 lat). Poborowi podlegali mężczyźni od 21 roku życia, nie starsi jednak niż 23 letni. Rekrutów do armii czynnej wybierano nadal poprzez losowanie, natomiast pozostałych wpisywano na listę rezerwistów. Pobór najczęściej odbywał się jesienią.

Taki system poborowy stanowił pole do różnych nadużyć, zarówno ze strony poborowych, jak i członków komisji. Proces przeciwko kutnowskim członkom komisji poborowej w pierwszej instancji rozpoczął się w początkach lutego 1888 roku. Na ławie oskarżonych zasiedli: były naczelnik powiatu kutnowskiego Aleksiej Miasojedow, były burmistrz Kutna Piotr Kostrzewski i były sekretarz komisji poborowej Romuald Rodziewicz. W trakcie prowadzonego śledztwa ujawniono szereg nieprawidłowości w pracach komisji poborowej w Kutnie. Oskarżonym zarzucono przestępstwa z artykułów: 373,341,362,375 kodeksu karnego, które dotyczyły brania datków od poborowych oraz fałszowania dokumentacji. Skład izby sądowej stanowili: sędziowie Niemander, Holm i Roop, a oskarżycielem był prokurator Postowskij. Podczas kilkudniowego procesu przesłuchanych zostało 69 świadków.

Pierwsze informacje o nieprawidłowościach w Kutnie władze gubernialne posiadały już w 1882 roku. Wówczas to jeden z poborowych Michał Rasz uznany został przez komisję poborową za niezdolnego do służby czynnej z powodu rzekomo krótszej lewej nogi i z tego powodu został przeniesiony na listę rezerwistów. W składzie komisji był m.in. znany kutnowski lekarz Feliks Arstein. O nieprawidłowościach w procesie rekrutacji poinformował władze carskie inny poborowy Michał Lubelski i jego ojciec Mordka, który oświadczyli, że: „M. Rasz był według nich zupełnie zdrowy, a na listę rezerwistów został przeniesiony za łapówkę w wysokości 600 rubli”. Po tym zgłoszeniu naczelnik powiatu kutnowskiego postanowił zmienić decyzję komisji i odesłał poborowego M. Rasza na obserwację do szpitala, gdzie uznano, że poborowy symulował skurczenie jednej nogi i ponownie wpisano go na listę poborowych. Inny członek komisji poborowej komisarz s. włościańskich Rybaczkow zeznał, że naczelnik dopuścił się sfałszowania dokumentu urzędowego. Kolejni świadkowie zeznali również, że członkowie komisji otrzymali za uwolnienie poborowego 600 rubli. Jeden ze świadków zeznał ponadto, że A. Miasojedow „nalegał na kutnowskiego rabina Trunka, aby ten wpłynął na innego świadka, żeby nie świadczył w sądzie przeciwko naczelnikowi”.
Następnym przykładem ujawnionych nieprawidłowości w Kutnie była sprawa braci Brodów Pinkusa i Mana. Przed komisją poborową przez kilka lat zamiast Pinkusa stawiał się młodszy brat Man. Według zeznań Rosali Glanckopf i Maurycego Kinzler naczelnik powiatu za uwolnienie Mana Broda ze służby czynnej zainkasował 300 rubli. Ponadto naczelnik miał otrzymać od Brodów różne podarunki, tj.: „sztukę aksamitu na meble, futro z jedwabnym pokryciem i różne płótna”. Podczas rewizji w sklepie Brodów znaleziono dwie księgi rachunkowe, a w jednej z nich kartkę pisaną po żydowsku o treści: „ r. 1876. Naczelnik powiatu otrzymał ode mnie rs. 300 za to, że mój syn Man został uwolniony od wojska”. Biegli sądowi orzekli, że charakter pisma z kartki przypomina pismo Mordki Broda, który jednak temu zaprzeczył i twierdził, że „notatka została sfałszowana”. Przesłuchiwany A. Miasojedow tłumaczył śledczym, że “otrzymane pieniądze przekazał kasjerowi powiatowemu na rzecz szpitala”. Podobną wersję przedstawił Man Brod, twierdząc, że ofiarował „za pośrednictwem naczelnika pieniądze na rzecz szpitala”. W księgach rady dobroczynności szpitala nie znaleziono jednak żadnych śladów przekazania tych pieniędzy.
Członek komisji poborowej Rybaczkow, zawiadamiając komisję gubernialną o nadużyciach, zwrócił uwagę na oględziny poborowego Mordki Kibla i decyzję naczelnika o niezdolności poborowego do służby wojskowej ze względu na ranę na nodze.
Dodatkowo w akcie oskarżenia zarzucano naczelnikowi i burmistrzowi nieprawidłowości w procesie wydawania pozwolenia na budowę bóżnicy. Burmistrzowi Kutna zarzucano także nieprawidłowości w kwaterunku dla wojska.
Wyrok ogłoszono po sześciogodzinnej naradzie składu orzekającego wobec licznie zebranej publiczności. Referent komisji R. Rodziewicz został uniewinniony, b. naczelnik A. Miasojedow i b. burmistrz P. Kostrzewski uznani zostali za winnych przestępstwa przewidzianego w art. 341 i 343 k.k. i skazani: pierwszy na wydalenie ze służby, drugi na naganę. Po zastosowaniu postanowień manifestu koronacyjnego Aleksandra III z 1883 roku obaj zostali jednak uwolnieni od kar.

dr Jacek Saramonowicz