Powrót 37 PP do Kutna po przewrocie majowym

19 maja 1926 roku do Kutna dotarła informacja o powrocie do miasta dwóch batalionów 37 PP biorących udział w walkach w Warszawie po stronie wojsk popierających Józefa Piłsudskiego. Wczesnym rankiem 20 maja komendant kutnowskiego Związku Strzeleckiego Konrad Łukasiński zarządził zbiórkę ok. 100 członków związku na Starym Rynku i wspólnie z orkiestrą Ochotniczej Straży Ogniowej strzelcy udali się na dworzec kolejowy, aby powitać wracający pułk ze stolicy.

W uroczystościach powitalnych wzięły także udział delegacje związków zawodowych oraz kilkuset mieszkańców Kutna. Przy dźwiękach „Marszu I Brygady” udekorowany pociąg z żołnierzami 37 PP wjechał na dworzec kolejowy w Kutnie około 6.00. Pierwszy z pociągu wysiadł dowódca 37 PP płk Władysław Bortnowski i przy dźwiękach hymnu narodowego odebrał raport, a następnie otrzymał wiązankę kwiatów. W imieniu związków zawodowych przemówienie powitalne wygłosił Feliks Andrysiewicz (Polska Partia Socjalistyczna), a następnie pociąg odjechał na rampę, gdzie nastąpił rozładunek żołnierzy i sprzętu wojskowego.
W. Bortnowski po latach wspominał: „Powróciłem z moim pułkiem transportem kolejowym do Kutna. Z dworca poprowadziłem pułk do koszar. Na czele kolumny maszerowała orkiestra pułkowa, grając buńczucznego marsza. Ulice Kutna były zapełnione publicznością wznoszącą okrzyki na cześć wojska i szczególnie pułku. Naprzeciwko kolumny pułku ukazała się pokaźna grupa, sądząc z ich ubioru biedoty kutnowskiej, prowadzona przez mężczyznę okazałego wzrostu to typie urody cygańskiej. Gdy doszedł do mnie, jadącego na czele kolumny pułku, zatrzymał się, a za nim stanęła cała grupa, podniósł obie ręce w górę i zakrzyknął wielkim głosem: Niech żyje pułkownik Bortnowski! Niech żyje! Okrzyk ten był wielokrotnie powtórzony przez grupę robotniczą i przez całą publiczność stojącą wzdłuż ulicy. Jechałem przez całe Kutno do koszar, zarzucany gałęziami bzu – wytrzymałem to bombardowanie ze stoickim spokojem… i nawet z miłymi uśmiechami, choć miałem całą twarz podrapaną do krwi”.

Nie wszyscy jednak podchodzili z takim entuzjazmem do wydarzeń majowych. Mieczysław Fijałkowski (późniejszy prezes Związku Ludowo Narodowego w Kutnie i przywódca powiatowy Obozu Wielkiej Polski) w „Tygodniku Kutnowskim” potępił zamach majowy, określając go jako działania antydemokratyczne, dokonane przez „tragiczną indywidualność marsz. J. Piłsudskiego, człowieka przyzwyczajonego do bomb i zamachów”. Podczas zebrania członków ZLN i Chadecji w Kutnie w dniu 23 maja poseł ZLN Witold Staniszkis skrytykował działania Józefa Piłsudskiego, jednak w obawie przed dalszą destabilizacją kraju wzywał uczestników zebrania do zachowania spokoju. Kutnowski poseł liczył się z możliwym do zaakceptowania wyborem marsz. J. Piłsudskiego na urząd Prezydenta RP.
Tymczasem na ulicach Kutna panowała nadal napięta atmosfera, a część mieszkańców miasta publicznie okazywała swoją dezaprobatę wobec poczynań 37 PP w Warszawie. Oficerowie meldowali dowódcy pułku o tym, że: „dotychczasowi znajomi nie odpowiadali na ukłony i odwracali głowy na ulicach”. W. Bortnowski polecił nawet wysyłać w takich sytuacjach świadków honorowych z żądaniem satysfakcji za obrazę.
Swój dystans wobec kutnowskiego pułku okazywał również proboszcz parafii kutnowskiej ks. Michał Woźniak. Jak wspominał W. Bortnowski, w pierwszą niedzielę po powrocie 37 PP „Orkiestra pułkowa … jak zwykle – miała wejść na chóry kościelne i stamtąd przygrywać w czasie mszy św.”, wówczas kutnowski proboszcz miał wyjść przed kościół i powiedzieć oficerowi prowadzącemu pułk, że: „trąby, które grały do walki bratobójczej w Warszawie, nie mogą grać w kościele Bożym”. W odpowiedzi na to oficer prowadzący orkiestrę wydał komendę: „W tył zwrot!” i żołnierze powrócili do koszar. Na wieść o tym płk W. Bortnowski „zapiął szablę, naczepił ordery, wziął białe rękawiczki i pojechał z adiutantem pułku do księdza proboszcza”. Dowódca 37 PP miał powiedzieć proboszczowi, że: „Ksiądz proboszcz nie wywoła mojej wojny z Bogiem, znajdziemy dla pułku inny kościół w pobliskiej parafii (Łąkoszyn)” i na koniec dodał, cytując słowa J. Piłsudskiego z rozkazu o zakończeniu działań w Warszawie, „biliście się jak bracia, a teraz pogódźcie się jak bracia”. Taka postawa W. Bortnowskiego miała przekonać ks. M. Woźniaka i gdy pułkownik wrócił do koszar, to czekał już na niego: „list od księdza proboszcza, że wszystko jest wyjaśnione i że pułk z orkiestrą na chórze będzie nadal mile widziany”.
W następnych latach relacje pomiędzy kutnowskim proboszczem a dowództwem 37 PP układały się różnie. Ksiądz proboszcz okazywał pewien dystans wobec rządzącej sanacji, a swoje sympatie polityczne pokładał w obozie narodowym. Te i inne okoliczności sprawiły, że funkcję kościoła garnizonowego ostatecznie przejęła parafia w Łąkoszynie.

dr Jacek Saramonowicz