Sfałszowane referendum ludowe w Kutnie w czerwcu 1946 roku

Wiosną 1946 roku kierownictwo komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej, widząc ogromne poparcie społeczne dla PSL „Mikołajczykowskiego”, zdecydowało o przesunięciu terminu wyborów do sejmu na następny rok. W zamian zapadła decyzja o przeprowadzeniu w dniu 30 czerwca tzw. referendum ludowego, w którym postawiono Polakom trzy pytania dotyczące: Senatu, unarodowienia gospodarki oraz granic Odrze i Nysie Łużyckiej. Referendum miało być sprawdzianem poparcia dla komunistów, a zarazem testem metod fałszowaniu wyników wyborów. Operację sfałszowania referendum organizowała grupa sowieckich funkcjonariuszy pod dowództwem płk. Arona Pałkina.

Kutno podzielone zostało na 7 obwodów wyborczych. PPR bez porozumienia z PPS wyznaczyła swoich przewodniczących i zastępców, motywując to, zbyt krótkim terminem i niemożnością uzgodnienia tego z PPS.. W rzeczywistości komunistom chodziło o pełna kontrolę komisji wyborczych, a co za tym idzie możliwości dokonania fałszerstw głosów. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa opracowali plan zabezpieczenia komisji wyborczych. Na każdy obwód przydzielono 5 funkcjonariuszy ORMO i po jednym pracowniku Urzędu Bezpieczeństwa.

Kampania referendalna prowadzona była od maja 1946 roku. Do agitacji na rzecz głosowania trzy razy „TAK” włączyła się przede wszystkim PPR. Największą aktywność w kampanii referendalnej przejawiali: Kazimierz Śpiewankiewicz i Marian Gutowski. Władze powiatowe PSL wzywały do głosowania „1 raz  NIE” – na pytanie dotyczące zniesienia Senatu i „2 razy TAK” na pozostałe. Członkowie PSL podczas zebrań uważali, że zamiast referendum powinny być przeprowadzone wybory do sejmu. 19 maja na wiecu w Dobrzelinie, przewodniczący Komitetu Powiatowego PPS w Kutnie Ludomir Sakowicz skrytykował pierwsze pytanie postawione w referendum, uważając, że senat jest w Polsce potrzebny jako izba kontrolująca sejm. Wystąpienie L. Sakowicza przeciwko oficjalnej linii PPS, które wzywało do głosowania 3 razy TAK, spowodowało szereg interwencji ze strony niektórych członków PPS, ale i także PPR, domagających się usunięcia L. Sakowicza z PPS. Niektórzy członkowie PPS prowadzili akcje potajemną przeciwko referendum. Według bezpieki jeden z nich „chodził po domach i straszył ludzi, że jak będą głosować trzy razy tak, to będą w Polsce kołchozy”. Tuż przed obchodami Święta Ludowego w Kutnie, rozklejone zostały na murach domów kartki o treści: „Precz z PPR, Gomułką i jego partiami. Niech żyje NSZ. Niech żyje jedność PSL”. Odezwy te zostały jeszcze w nocy zdjęte przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.

Komuniści podjęli szereg działań mających na celu zastraszenie ludowców. Do 14 czerwca zwolniono trzech wójtów z ramienia PSL z gminy Kutno, Dąbrowice i Oporów, a na ich miejsce wybrano przedstawicieli PPR. 7 czerwca Wojciech Fudała w lokalu „Wici” mówił o szykanach ze strony władz, a jeden z ludowców wzywał do siłowej rozprawy z komunistami. Jan Lewandowski udzielił zebranym instrukcji, jak mają głosować. Zwrócił uwagę na odpowiedni sposób stawiania krzyżyka, aby uniemożliwić ewentualne fałszerstwa. Na koniec zobowiązano zebranych do przybycia na uroczystość poświęcenia sztandaru PSL w Strzelcach, mającą się odbyć 20 czerwca 1946 roku.

Aktywnie w propagandę referendalną włączyła się młodzież zorganizowana w Związku Młodzieży Walczącej – przybudówce PPR, która rozwieszała plakaty i ulotki wyborcze. Plakaty te często były zrywane jak np. 20 czerwca z murów budynku Szkoły Handlowej w Kutnie. Sprawcą okazał się uczeń tejże szkoły Ryszard Michalski.

Tuż przed dniem referendum Wojewódzki Międzypartyjny Komitet Propagandy Głosowania Ludowego w Łodzi przysłał do swojego odpowiednika w Kutnie pismo, w którym krytykowano Powiatowy Międzypartyjny Komitet Propagandy Głosowania Ludowego z powodu jego nieudolności w akcji propagandowej szczególnie na wsi. Kutnowska bezpieka oceniała, że nastawienie ludności powiatu kutnowskiego wobec referendum jest: „w dużych procentach wrogie”.  

W Kutnie (według oficjalnych danych) na 12 503 uprawnionych do głosowania oddano 11 965 głosów ważnych, głosów nieważnych było 460. Frekwencja wyniosła więc ponad 99 %. Na pytanie pierwsze 72 procent odpowiedziało „TAK”, na pytanie drugie twierdzo odpowiedziało 79 procent głosujących i trzecie pytanie 84 procent była na „TAK”. Władze PSL uznały takie wyniki referendum za sfałszowane.  Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem wyników głosowania w dniu 9 lipca w lokalu Związku Młodzieży Ludowej „Wici” w Kutnie przy ul. Królewskiej 29 odbyło się zebranie Zarządu Powiatowego PSL.  Prezes  kutnowskiego PSL Wojciech Fudała wezwał zebranych do wytężonej pracy na rzecz „Wielkiej, potężnej, suwerennej, demokratycznej i ludowej Polski” i zwrócił uwagę na antypeeselowską propagandę komunistów, stwierdzając, że „ nie pozwolono nam prowadzić żadnej propagandy, osiągnęliśmy zupełne zwycięstwo. Źle, że było dużo takich, co na trzecie pytanie odpowiedzieli NIE, ale to byli przeważnie ludzie, którzy nie należą do naszego stronnictwa. Przyczyną takiego wyniku głosowania, była rozpasana kosztowna propaganda Stronnictw Zblokowanych.. Z zadowoleniem, możemy patrzeć w przyszłość, bo lud się zbudził… możemy to stwierdzić, patrząc na wyniki głosowania”. Inni dyskutanci twierdzili, że do zwycięstwa PSL, przyczynił się fakt, że ludzie przestali się bać i szli do urn „zwartą ławą”, a aresztowania członków PSL tylko „podniosły ducha w narodzie”. W opinii zebranych sami członkowie PPR przerazili się wyników głosowania.

W prywatnych rozmowach członkowie PSL podawali przykład Krakowa jako miarodajny wynik wyborów, gdzie na „nie” było aż 83 procent. W Kutnie po ogłoszeniu wyników referendum  funkcjonariusze bezpieki zbierali wszelkie relacje i komentarze na temat głosowania. Do najbardziej rozpowszechnionych zaliczało się powiedzenie, że: „do urny wkładano Mikołajczyka, a wychodził Gomułka”. Kutnowscy działacze PPS mieli pretensje, że podczas liczenia głosów byli wyrzucani za drzwi. Komuniści nie dopuścili socjalistów, będących członkami komisji wyborczych do liczenia głosów i „wprost kopniakami powyrzucali PPS z lokali”. Wśród socjalistów krążyła informacja o wyrzuceniu całej urny z głosami w drodze do Warszawy i zamienieniu jej innymi. Inspektor Szkolny i członek Stronnictwa Demokratycznego Gabriel Czerwik starał się na własną rękę zebrać rzeczywiste wyniki wyborów, jednak sprawą jego działalności natychmiast zajął się Urząd Bezpieczeństwa.

dr Jacek Saramonowicz